Tag Archives: praca magisterska z socjologii religii

Święte społeczeństwo

4 Sty

praca magisterska z socjologii religii

Powiedzieliśmy, iż “życie ludzkie w swoim stosunku do mocy jest przede wszystkim życiem społeczności, a nie jednostki”. Wynika to z dwóch zasadniczych źródeł.

Po pierwsze, człowiek nawet wówczas, gdy zdołał już dostrzec przepełniającą go moc nie jest w stanie uporać się z własną samotnością. “Samotność – to ogrom niepewności, pełnia trosk, wśród których musimy żyć. Dlatego lęk przed samotnością spada na nas wtedy, kiedy zbliżamy się do granic życia, kiedy najsilniej przeżywamy zarówno jego moc, jak i jego niepewność: w narodzinach, śmierci i w stosunku płciowym. Wszystkie lęki łączą się wtedy w jeden wielki lęk, który jest lękiem naszej egzystencji jako takiej, zarówno strachem przed śmiercią, jak i strachem przed życiem. Nie znalibyśmy ani lęku, ani samotności, gdybyśmy nie byli istotami, które żyją tylko we wspólnocie z innymi. Samotność i życie w społeczności warunkują się wzajem. Być samotnym – to znaczy stać przed ostatecznością, przed Bogiem. Ale samotni stajemy się tylko wtedy, kiedy wychodzimy ze społeczności.

Ów znany nam wszystkim strach, skłania człowieka do kontaktu z istotami targanymi takimi samymi rozterkami i powodowanymi tymi samymi obawami. Dla człowieka obdarzonego mocą istotami tymi są inni ludzie, ludzie posiadający w sobie moc tego samego rodzaju co jego własna. Jedynie wśród ludzi znajdzie on bowiem zrozumienie i wsparcie w swej samotności. Dla Gerardusa van der Leeuw`a ta właśnie ludzka skłonność i potrzeba jednocześnie, jest głównym powodem tworzenia się zbiorowości ludzkich. Jak jednak zaznaczyliśmy, istnieje jeszcze jedno źródło społecznego wymiaru życia ludzkiego. Pamiętajmy, że skutkiem porządkowania świat jest przede wszystkim odgrodzenie się człowieka od otaczającego go środowiska.

Wiemy również, że umysł ludzi pierwotnych każe im łączyć rzeczy podobne z podobnymi we wspólne zbiory, które ułatwiają mu orientację w przestrzeni. Przykładem takiego rozumowania jest chociażby opisana przez Jamesa Georgea Frazera magia homeopatyczna. Jeżeli zatem podejmiemy trud spojrzenia na świat oczyma ludzi pierwotnych, stanie się dla nas jasne, że podstawowym kryterium podziału świata musi być rodzaj i siła mocy, jaka przenoszona jest przez całą materię ożywioną i nieożywioną. Odkrywamy w ten sposób – w dalszym ciągu kierując się tym tokiem rozumowania, że do człowieka najbardziej podobny jest człowiek. Posiada on własną moc, nadaje jej i sobie imię oraz wypełnia on poprzez to swe życie świętością. Tak oto powoli wchodzimy w krąg “ludzi świętych” przeżywających i zwracających się do tej samej, działającej mocy. Gdy jednak człowiek raz dostrzegł drugiego człowieka mija początkowa konstatacja indywidualnej odrębności. Odtąd zespala się on z innymi tworząc tym samym wspólnotę tak fizyczną, jak i duchową.

Z punktu widzenia religii najistotniejszą rolę odgrywa oczywiście wspólnota duchowa. Jej powstanie wiąże się ponownie z przeżyciem działającej mocy oraz nadaniem ludzkiemu życiu świętości. Następuje tu połączenie wszystkich indywidualnych “świętości” w jedną, zbiorową “świętość”; a skoro “indywidualna świętość” tkwi w “czymś” to także “świętość zbiorowa” musi posiadać swego nosiciela. Tym nosicielem staje się odtąd społeczność. “Człowiek pierwotny zna jedną tylko społeczność. Rozróżnienie między społecznością świecką a duchową jest mu całkowicie obce. Życie jest dlań jeszcze całością, a wspólnota łącząca go ze społeczeństwem jest właśnie życiem obdarzonym mocą.

Społeczeństwo jest zatem dla człowieka nie wyborem, lecz koniecznością. Jest ono warunkiem przezwyciężenia indywidualnej samotności, bez którego staje się niemożliwym zaprowadzenie w środowisku zewnętrznym trwałego ładu, którego potrzeba, jak powiedzieliśmy jest jednym z elementów natury ludzkiej. “Człowiek oderwany od społeczności nie może żyć. Tęsknota za domem rodzinnym dręczy jego serce. Jeszcze dziś miłość do dziewczyny z własnej wioski bywa przyczyną niedoli rekrutów. Nie chodzi o to, że “ja” zostałem skrzywdzony, ale o to, że “my” zostaliśmy od siebie oderwani. Banicja, interdykt są karą równą śmierci. Zakaz udzielania sakramentów w Kościele, zakaz utrzymywania kontaktów z członkami własnego plemienia w społeczeństwach pierwotnych zabijają tego, kogo dotknęły.

Moc dostrzegana jest przez człowieka dzięki temu, iż jest ona działającą siłą, ale też i dla tego, że działa sam człowiek. Zależność ta w równej mierze dotyczy społeczeństwa. O jego istnieniu dowiadujemy się w dwojaki sposób. Po pierwsze, rodzimy się wśród innych ludzi stanowiących już wcześniej określoną zbiorowość. Po wtóre, z chwilą, kiedy stajemy się jej członkami zaczyna ono działać na nas, jako siła zewnętrzna i potężniejsza od nas. Oznacza to, iż społeczeństwo nie tylko zmusza jednostkę do modyfikacji swych zachowań, ale wymaga od niej także i tego by narodziła się ona powtórnie, tym razem dla społeczności. W ten sposób społeczeństwo “wydaje na świat” jednostkę społeczną całkowicie zależną od swego “ świętego rodzica”.

Aby wzmocnić siłę tego związku, społeczeństwo stwarza i posługuje się kilkoma dosłownie narzędziami, które uprzednio wyposaża w “ładunek świętości” równej tej jaką samo posiada. Gerardus van der Leeuw narzędzia te nazywa rytami przejść. “W życiu ważne są więc nie wydarzenia, które znamy i rozumiemy lecz “ryty przejść” (rites de passage), jak nazwał je van Gennep: narodziny, nadanie imienia, wtajemniczenie, małżeństwo, choroba i wyzdrowienie, początek i koniec jakiejś podróży, wybuch wojny i zawarcie pokoju, śmierć i pogrzeb – to punkty, w których spotykają się ze sobą moc i życie, i które dlatego też muszą być nie tylko przeżywane, a następnie wspominane, lecz także obchodzone. W rytach przejścia życie dotknięte przez moc zwraca się ku mocy. Zamiast więc treść życia nazywać wydarzeniami czy przeżyciami, nazwijmy je lepiej obchodami (Begehungen), ceremoniami.

Nasze dotychczasowe rozważania na temat zjawisk religijnych ogniskowały się głównie na procesach, jakie zachodzą w społecznościach pierwotnych. Staraliśmy się wskazać jak bardzo religia łączy się z potrzebami psychiki ludzkiej oraz , że jest ona narzędziem służącym ludzkości do budowy społeczeństwa. Powiedzieliśmy też, iż religia pełni funkcję selektywnego filtra, przez który “przepuszczane” jest chaotyczne środowisko w celu osiągnięcia ładu, który jest niczym innym jak strukturą społeczną. Wydawać by się zatem mogło, iż z chwilą osiągnięcia zamierzonego celu, to jest ukonstytuowania się społeczeństwa, stworzenia struktury społecznej oraz zaprowadzenia
w środowisku zewnętrznym ładu potrzeba religii powinna ulec zatarciu.

Jednak jeżeli spojrzymy na to zjawisko przez pryzmat proponowanej przez nas definicji, a zwłaszcza elementu zewnętrzności religii oraz powszechności obrzędu religijnego zauważymy, iż występowanie we współczesnym społeczeństwie omal nieskończonej liczby ceremonii, świąt, obchodów czy praktyk inicjacyjnych zmuszających jednostki poprzez swą zewnętrzną, wszechogarniającą siłę do uczestnictwa w nich stwierdzimy, że potrzeba życia w “świętej społeczności” nie uległa najmniejszej erozji. Berlińska “Love Parade” i antyczne, greckie bachanalia; ceremonia zaślubin i paryska defilada 14 lipca; chrzciny i przysięga wojskowa są w swej istocie tymi samymi zjawiskami. Chodzi w nich przede wszystkim o podkreślenie faktu, iż jednostka jest zawsze członkiem jakiejś większej całości, że moc jaką całość ta posiada przewyższa swą siłą wszystkie indywidualne moce razem wzięte. Ma to wreszcie przypominać, że władzę nad jednostką posiada wyłącznie społeczeństwo, które może ją do siebie przyjąć, ale może też ją odrzucić. Jednak władza ta nie utrzymałaby się, gdyby nie istnienie ludzkiej potrzeby życia w społeczeństwie, a dokładniej w “świętym społeczeństwie”.

Tak oto zatoczyliśmy swoisty krąg powracając do koncepcji religii przedstawianej przez Emila Durkheima. Teraz bowiem nasza konstatacja, iż prawdziwym przedmiotem uwielbienia religii jest społeczeństwo nabiera odpowiedniej proporcji oraz właściwego znaczenia i staje się przez to łatwiejsza do przyjęcia. Religia jest więc społeczna nie dlatego, że czci ona społeczeństwo, lecz dlatego, że człowiek poszukując mocy przeżywa ją najbardziej wówczas, gdy dostrzega ją u innych oraz doświadcza jej działania najsilniej, kiedy działa ona przez społeczeństwo podobnych sobie ludzi.

W ten oto sposób określiliśmy też trzeci, ostatni element składający się na zjawisko nazywane religią. Łącząc go z wyodrębnionymi we wcześniejszych rozdziałach elementami proponujemy taki oto sposób definiowania religii:

Religia jest zjawiskiem wynikającym z przyrodzonej człowiekowi potrzeby poszukiwania i przeżywania działającej mocy. Posiada ona spójny i wspólny dla danej zbiorowości system wierzeń dzielących cały znany człowiekowi świat na rzeczy święte i świeckie, objawia się ona w formie publicznego obrzędu charakteryzującego się zewnętrznym przymusem uczestnictwa, wpływa ona na proces kształtowania się struktury społecznej, wyzwala lub hamuje swą zewnętrzną siłą zmianę społeczną oraz nadaje tej zmianie określony kierunek i dynamikę.